Forum Nauczycielskie Kolegium Języków Obcych w Nisku Strona Główna


Nauczycielskie Kolegium Języków Obcych w Nisku
OFICJALNE FORUM
Odpowiedz do tematu
Requiem (8) - Po drugiej stronie murów
Drax
Administrator


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

Po dłuższej artystycznej pustce wracam do pisania ^^

Rozdział 8: Po drugiej stronie murów

Kilka zakapturzonych postaci zebrało się wokół śpiącej dwójki.
- Patrzcie jaka ładna para – wyszeptał jeden.
- Co oni tam chowają, ty sprawdź. – rzucił drugi
Jeden z zakapturzonych wyciągnął rękę w stronę rękojeści Abyssa. Z kocią zwinnością wyciągnął broń z pochwy i przyjrzał się jej dokładnie.
- Jak myślisz szefie?
- Nie wydają się mieć jakieś oszczędności, ale dobrze się prowadza. Na targu niewolników mogli by pójść za niezłą kwotę.
- Mamy ich spętać?
- Róbcie swoje, ale dziewczynę zostawcie mi.
Jeden z nich dobył grubej liny i zbliżył się do śpiącej pary. Już miał zacząć związywać Draxa, gdy usłyszał kobiecy chichot. Oczy wszystkich zwróciły się na wstającą z ziemi Delanę.
- Dlaczego ona się śmieje?! - Zapytał rozdrażniony herszt.
- Wybaczcie mi – powiedziała ledwo powstrzymując się od śmiechu – Ale dłużej nie dam rady udawać.
- Ej, a ja? – zwrócił się Drax do człowieka trzymającego linę – Zwiążesz mnie czy sam mam się związać?
- Nie drwij z Bandy Widma! – wykrzyknął herszt opryszków.
- Widma? Pojawiacie się znikąd i znikacie gdy pojawiają się kłopoty, tak? – zadrwiła
- Nauczę sukę szacunku do nas. – wykrzyknął wódz i rzucił się z rękami do Delany.
- Wróć Abyss. – szepnęła.
Ogień ogarnął ręce bandyty trzymającego broń Shadowstep. Zawył on tak z bólu, że ptactwo nocne w jednym momencie zerwało się do lotu. Część opryszków spojrzała na poparzonego towarzysza. Sam herszt cofnął się o krok i dobył swego oręża. Patrząc nieco z niedowierzaniem na śmiertelnie poważną już Delanę spytał.
- Chcesz umierać tak młodo, dziewczyno?
Ta przeszyła go złowrogim spojrzeniem nic nie odpowiadając. Stała nieruchomo trzymając w prawej ręce swój oręż. Na krótką chwilę zapadła grobowa cisza, która przerwał Drax domagając się, aby go związali. Nikt jednak nie odpowiedział ani czynem ani słowem na jego wołania.
- Brać ją! – krzyknął wódz.
Niemalże wszyscy rzucili się z obnażonymi broniami na dziewczynę. Zatrzeszczała stal raz i drugi. Jednak nie ważne jak się starali nie mogli wyprowadzić celnego uderzenia. Wydawało się, że mistrzyni wyprzedza ruchy swoich przeciwników o ładne kilka sekund. Kolejne uniki, odparowania i ataki, które wyprowadzała przypominały taniec, taniec, w którym nikt nie chciałby być partnerem. Shadowstep jednak nie miała zamiaru zabijania napastników, zamiast tego skutecznie ich rozbrajała. Pod naporem uderzeń Abyssa zwykła broń pękała, inne z kolei lądowały tuż za „areną”.
- Kim wy jesteście? – spytał opryszek który miał jeszcze przed chwilą związać Bloodpledge’a.
- A zwiążesz mnie? – zachichotał
- Daj spokój.
- Szliśmy do Requiem, ale jakoś zgubiliśmy się w tym lesie. – odpowiedział nie odrywając oczu od walczącej przyjaciółki.
- Zgubiliście się? – powtórzył bandyta. – Szefie oni są Requiem! – wykrzyknął.
W jednej chwili wszyscy stracili ochotę do walki i powoli zaczęli się cofać. Nie wypuszczając swojego oręża Delana jedną ręką odgarnęła włosy, po czym posłała w stronę wystraszonego tłumu złowieszcze spojrzenie. Widać było, ze napięcie poczęło przerastać „bandę widma”, jedyna myśl która teraz tłukła się im w głowach skupiała się wokół dwójki rzekomych Requiem. Czas nagle przyspieszył kiedy to Drax podniósł się z ziemi. Część oczu zwróciła się natychmiast stronę chłopaka, jakoby chciały przewidzieć jego ruch. Ten z kolei posłał zwrócił się do opryszków grobowo poważnym głosem.
- Możemy was zabić jeśli najdzie nas tylko taka ochota
Bandyci zamarli w przerażeniu, bali się nawet przełknąć ślinę aby tylko nie rozdrażnić w ten czy inny sposób przerażającej, białowłosej sylwetki.
- Jednak ostatnio wydarzyło się kilka rzeczy – kontynuował nie zmieniając tonu – które pozwoliły mi spojrzeć na świat z innego punktu widzenia. Dlatego też, mam dla was mała propozycję.
Mistrzyni spojrzała z niepewnością w stronę Draxa, nie była do końca pewna co wymyślił ale jednocześnie zżerała ją ciekawość. Herszt razem ze swoimi zbirami odetchnęli z ulgą kiedy tylko usłyszeli, ze nie stracą życia.
- O co chodzi? – zapytał przywódca.
- Widzicie, przybywamy z kontynentu na wezwanie arcymistrza, jednak nie było nam dane wcześniej gościć na Azarath. Toteż trochę się zgubiliśmy w tym lesie.
- Świetny blef młody – roześmiała się w duchu Delana.
- Wydaje mi się, ze możecie znać co nieco ten las.
- Rozumiem – przytaknął herszt – chcesz abyśmy was doprowadzili na druga stronę, czy tak?
- Wystarczy, ze jeden z was wskaże nam drogę do Requiem, nie chcecie chyba trafić na stryczek?
- To ma sens szefie – wykrzyknął ktoś z tłumu – jeżeli będziemy łazić cała bandą zaraz się ludzie zorientują i będziemy mieć nie tyle strażników cesarskich co Requiem na karku.
Chwile później herszt wyznaczył przewodnika i nakazał reszcie się rozejść tak aby nie wzbudzać podejrzeń u miejscowych. Tym samym Drax i Delana zostali się z jednym z podwładnych herszta bandy widma.
- Ch-Chodźmy – wyjąkał przewodnik – Tuż o świcie będziecie mogli zobaczyć mury cytadeli.
Na twarzach mistrzyni oraz ucznia zagościł delikatny uśmiech, nie umknęło to uwadze przewodnika, który przeraził się na ten widok. Próbując coś powiedzieć jąkał się coraz bardziej w końcu stres jakiemu był poddany zmienił jego jąkliwą mowę w idealny bełkot.
- Nie sądziłam, że jesteśmy tutaj takim postrachem – roześmiała się niewinnie Delana.
Ten niewinny i szczery śmiech nieco rozluźnił rozbójnika i znów dało się go zrozumieć. Po drodze opowiedział on swoją historię, o tym jak stracił dom i jak cesarscy odmówili mu pomocy kiedy jej naprawdę potrzebował.
- Więc mówisz, ze twój ojciec został zamordowany przez demona w trakcie pierwszej wojny?
- Ta, rodzina popadła w długi więc postanowiłem dołączyć do cesarskich. Pomimo że pobiłem kilku z nich na egzaminach rekrutacyjnych, nie mogłem zaoferować nic innego prócz własnych umiejętności.
- Więc dołączyłeś do widm? – wtrąciła dziewczyna.
- Nie miałem pieniędzy na własne uzbrojenie, a cesarscy nie mieli zamiaru nikogo sponsorować więc mnie odrzucili. Banda widma była ostatnią deską ratunku, rabunki i porwania może nie są powodem do chluby ale moja rodzina miała co jeść. Wtedy liczyło się tylko to.
- Smutni ludzie żyją na tym kawałku ziemi – wymamrotał Drax.
- A jeżeli można wiedzieć, co was sprowadza na Azarath?
- Kilka miesięcy byliśmy na kontynencie, nie znamy szczegółów ale pewnie chodzi o zdanie raportu z naszego regionu.
W tej pół szczerej rozmowie cała trójka przemierzała kolejne pagórki i ścieżki, gdy w końcu las rozstąpił się a spoglądając na południe dało się dostrzec potężną fortece otoczoną grubaśnym murem, oraz wieżę wznoszącą się nieco ponad fortyfikacje. Ze wschodu zaczęły dobiegać pierwsze słoneczne promienie.
- Tak jak obiecałem, o świcie będziecie mogli oglądać mury fortecy.
- Dzięki wielkie – wykrzyknął radośnie Drax nie odwracając twarzy w stronę przewodnika – Chodźmy Delana… prosto w paszczę lwa – dodał po chwili ściszonym głosem.
Rozstali się ze swoim przewodnikiem i ruszyli stronę cytadeli. Pośród łąk dało się zauważyć wysadzoną kamieniami drogę, szeroka na tyle, że dwa wozy mogłyby się wyminąć a miejsca po środku starczyło by jeszcze dla dwójki pieszych. Dochodząc do owej drogi dwójka czuła się jakby już stała pod bramą, złudzenie jednak zniknęło gdy tylko spojrzeli na znajdujące się w oddali mury.
- Przed nami jakieś sześć może osiem kilometrów
- To nasz pierwszy wspólny spacer, czyż nie? – zapytała radośnie Delana
- Co… – urwał gdyż dziewczyna natychmiast przywarła do jego boku.
- To jest to co nazywacie miłością prawda?
Drax rozwarł oczy ze zdziwienia.
- Nie sądziłem, ze z twoich ust mogą paść takie słowa.
- Myślisz, że wszyscy żołnierze są oschli a swoja miłością darzą jedynie swój oręż?
- Nie ale…
- Wcześniej, jako demon, szydziłam z ludzkich uczuć, w zasadzie nim stałam się demonem także żyłam jedynie aby walczyć, ale teraz zrozumiałam, że właśnie przez to byłam słaba, ze to własne te uczucia pozwalają nam przekroczyć własne granice.
- Delana…
- Czy nie dlatego stałeś się tak silny, czy nie dlatego złamałeś mój zakaz?
Drax zamilkł i tylko wpatrywał się w lśniące oczy dziewczyny, której usta nie miały zamiaru się zamknąć.
- Chciałeś bronić bliskich więc przekroczyłeś własną granicę, byłeś gotów oddać swoje życie aby uratować inne. To właśnie wtedy ból i strach przestają mieć znaczenie, i ja chciałam właśnie to poczuć, chciałam przestać być maszyną do zabijania a zostać kimś kto ma własny cel w tej walce. – zapłakała, ale były to bardziej łzy radości niż żalu.
- Delana, nie zabiorę ci twojego celu - odpowiedział spokojnie i rzucił jeszcze jedno spojrzenie w kierunku murów. - Od tej chwili jesteśmy niczym rekiny, jeśli przestaniemy płynąć utoniemy.
Delana spojrzała na twarz Draxa i uśmiechnęła się pod nosem, nie zwlekając dłużej dwójka ruszyła w stronę murów za którymi skrywała się odpowiedź na wszystkie pytania chłopaka. Od tej decyzji zależeć będą teraz ich losy, każdy krok przybliżał ich do końca jednego z rozdziałów w ich życiu. Tak samo każda chwila przybliżała Melfice'a do statku, który miał być jego ucieczką z ponurej Azarejskiej rzeczywistości, bardziej obfitej w krew i łzy niżeli najmocniejszy trunek w spirytus. Mijały kolejne minuty kiedy to nie do końca rozbudzony Melfice gapił się przez okno na port wracający do życia. Kilka kutrów rybackich wypłynęło sprawdzić sieci, dzieciaki zaczęły bawić się na ulicach a do gospody przybyli juz pierwsi klienci. Dla większości rozpoczął się kolejny normalny dzień, jednak dla młodego Hammersmitha był on kolejnym dniem wyczekiwania na szanse opuszczenia tego przeklętego lądu. Przesiedziawszy tak ładne kilka minut przy oknie, chłopak poczuł że kiszki grają mu marsza. Ubrał się do końca i wyszedł z pokoju.
- Jak ci się spało chłopcze? - zawołał gospodarz nieprzerwanie wycierając blat stolika.
- Tego mi brakowało od wielu dni - zawołał rozglądając się po knajpie - Widzę, że ludzie się zbierają, pomogę.
- Nie trzeba, mam dług u...
- Nie, teraz ja mam dług u pana - wtrącił i natychmiast wziął się za sprzątanie.
Minęły niespełna dwie godziny a przynajmniej trzecia część miejsc w tawernie została już zajęta przez stałych bywalców. Melfice przynosił zamówienia i zabawiał gości, gdy nagle jeden z nich poruszył temat statku. Przykuło to uwagę chłopaka na dłuższą chwilę, nie umknęło to także uwadze samego karczmarza, który podszedł do blondyna i poklepał go po ramieniu.
- Wystarczy Mel. Idź się przygotować - szepnął do ucha.
Chłopak jedynie skinął głową i udał się do swojego pokoju po resztę rzeczy. Tymczasem Drax i Delana stali już u wrót Requiem. Oczy strażników trzymających straż przy bramie skupiły się na gościach z zewnątrz. Jeden coś mamrotał do drugiego gdy w końcu poleciało pierwsza seria pytań.
- Skąd Jesteście? Kim jesteście? Czego tu szukacie?
Delana posłała swoje rubinowe spojrzenie w stronę wartowników.
- Przybywamy z wybrzeża. Nazwiska są nie ważne. Jesteśmy tu na wezwanie - odpowiedziała bez większego zastanowienia.
- Na wezwanie Kogo? Kto was przysłał?
- Ascaron Steelstrike! - wykrzyknął Drax.
Wartownicy popatrzyli na siebie i coś wymamrotali , po chwili jeden z nich zniknął za murami. Ten który pozostał na warcie nie spuszczał oka z przybyszów, badawczym wzrokiem mierzył stojącą pod murami dwójkę, próbował rozpoznać twarze, albo przynajmniej skojarzyć z kimś kogo mógłby znać jednak nic nie przychodziło mu do głowy. Po dłuższej chwili poprzedni wartownik znów pojawił się na murze a wraz z jego pojawieniem rozległ się donośny okrzyk zza bramy. Głos ten był znajomy zarówno przybyszom jak i strażnikom, brama otworzyła się a za nią stała znajoma wszystkim sylwetka.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Requiem (8) - Po drugiej stronie murów
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Odpowiedz do tematu