Forum Nauczycielskie Kolegium Języków Obcych w Nisku Strona Główna


Nauczycielskie Kolegium Języków Obcych w Nisku
OFICJALNE FORUM
Odpowiedz do tematu
Opowiadnie no2
GenKenobi
Forum Master


Dołączył: 26 Wrz 2007
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nisko City
Płeć: Mężczyzna

Tym razem nieco dłuższe.

Have fun! Very Happy

„Za Wolność!” Epizod I

I. Ech, jakby tu zacząć moją opowieść? Otóż skończyłem anglistykę, uczę w liceum i w podstawówce. Razem z moją ukochaną żoną, mamy dwóch synów, Dominika i Łukasza. Wiodło nam się całkiem nieźle. Byliśmy kochającą się rodzinką, żyjącą w spokoju. Jeździliśmy na wakacje w różne rejony Europy, czasem nieco dalej. Po prostu szczęśliwe, rodzinne życie. Do czasu.
To było 24 kwietnia 2019 roku. Niby dzień spokojny, wracam z pracy i już w progu domu spotykam się z przerażonym spojrzeniem żony. Co u licha, myślę sobie. Okazało się, ze nawiązaliśmy kontakt z obcą cywilizacją. Tyle, że to nie kontakt pokojowy. Krótki przekaz był wymowny – chcą podbić Ziemię. A takiego wała! Dowiedziałem się następnego dnia, że można się na ochotnika zapisać do oddziałów Global Defence Force. Moja połowica była temu przeciwna, nie chciała, żebym ich opuszczał na ten okropny czas. Wytłumaczyłem jej, ze to dla naszego wspólnego dobra. Nie chcę, żeby ona i chłopcy żyli w świecie zniewolonym. W końcu się zgodziła. I tak się znalazłem w koszarach GDF w Warszawie.

II. Skierowano mnie do jednego z pokoi. Tam już czekało paru chłopaków.
-Siema wszystkim! - Powiedziałem
- No cześć! Jak się nazywasz?
-Wołajcie na mnie GenKenobi, jeśli to nie jest dla was kłopot.
- Nie ma sprawy Kenobi. Ja jestem VoxiS, to moja ksywa. Służę w wojsku od 8 lat, dorobiłem się podpułkownika. Będę dowódcą 12-osobowego teamu. Tyle, że nie mam dla niego nazwy.
-Rogue Squadron? – zaproponowałem.
-O superowy, nie Trolik?
-Jasne. Powitać Generale! Służę pod Voxem od 6 lat. To jest Matmak i Orenos. Jesteśmy z jednej kompani.
-No no, tylko ja tu nowicjusz wojskowy?
-A no nie. Jeszcze dojdą inni.
Czekaliśmy w przestronnym pokoju na pozostałą siódemkę. Rozmawialiśmy o tym i o owym. W jakąś godzinę po moim przybyciu pojawiło się kolejnych czterech przyszłych wojaków.
-Dobry, kto tu szefuje?
-Ja. Podpułkownik VoxiS.
-Ja jestem Ardh., to jest Cywil, ten wesolutki to Jakiel, a ten cichy to zetrox.
-Seimka!
-No to jest nas dziewięciu. Jeszcze tylko trzech…
-No kuźwa jasna, kiedy przyjdą?
-Oren, spokój!
-No ale ile można, cholera, czekać?
-Tyle ile trzeba!
Musieliśmy czekać tylko pół godziny.
-To tu jest ten 66 oddział?
-Tak.
-No to fajnie! Diablotech, Wa1xer, chodźcie!
-No a pan to kto?
-Ja? Cienki Bolek!
A potem się rozgadaliśmy o tym co w cywilu robimy. Mamy w naszym składzie dwóch nauczycieli, jednego inżyniera, jednego medyka, dwóch drogowców, jednego sklepikarza i jednego programowca. Tak więc nasz Dywizjon Łotrów jest swoistą mieszanką wybuchową. Najpierw udaliśmy się na miesięczne szkolenie. Mieliśmy się nauczyć podstaw nowego rzemiosła i walki z nowym wrogiem. Kiedy szkolenie się skończyło władowali nas w autobus.

III. Wysiedliśmy na jakimś lotnisku.
-Gdzie lecimy szefie?
-Zobaczysz.
-Ładna dziś pogoda, nie Kenob? – zagaił Trolik.
-Tja, aż za ładna.
Wsiedliśmy na samolot transportowy. Przydzielono nas do piątego batalionu GDF. Tworzyliśmy ten batalion z tru3 i z nVision.
-No to jazda, nakopcie Stroggom w ich zady!
Jest o co walczyć. Nie tylko o uratowanie ludzkości, ale i o rodzinę. O trzy osoby.
Przylecieliśmy na miejsce po 12 godzinach nieprzerwanego lotu.
-Gdzie my u licha jesteśmy?
-W USA.
-Co kuźwa?
-W USA Oren, blisko Los Angeles.
-Ja pierdziu!
-Ok panowie, sprawa jest następująca. Mamy obronić generator znajdujący się w tamtym budynku – wskazał całkiem przyzwoity budynczek. Aż dziw uwierzyć, że dla tych kosmicznych ścierw to takie ważne.
-Kenobi, weź profesję inżyniera. Rozkładaj miny, ustaw działko przeciwpiechotne na tej drodze między magazynami.
-OK.
-Ej, mogę być snajperem? – spytał się Oren.
-OK., Oren, Trolik. Snajperzy. Ja, diablo i bolek medycy. Ardh, Jakiel żołnierze z ciężką bronią. nVision ma wziąć pojazdy, więc my robimy za piechotę. A reszta inżynierami. Tru3 nas będzie wspierał, ok.?
-Nie ma sprawy.
-Whoa!
-No to brać sprzęt i ruszamy!
Wszedłem do zbrojowni. Wziąłem trzy miny, lornetkę, nóz pistolet, kombinerki i karabin. Rany Julek, moja pierwsza misja. Trzęsę się jak galareta.
-Ej , Generale, trzymaj się blisko mnie, ok.?
-Nie ma sprawy Matmak. Nie mam nic przeciwko.
-OK., gotowi? To ruszamy!
Snajperzy zajęli dogodne pozycje i obserwowali teren. Ja z Matmakiem rozkładaliśmy miny i zrzuciliśmy nasze wieżyczki.
-Super sobie radzisz. Chodź pora się przyczaić.
-Panowie, bądźcie cały czas w kontakcie wzrokowym. Osłaniać medyków, kiedy będą leczyć.
-NADCHODZĄ!
-No chodźcie do mnie! Kuźwa do mnie!
Nagle potężny ostrzał rozdarł pustynny krajobraz. Ostrzał z artylerii Stroggów.
-Kryć się!
-Dostałem! – krzyk Wa1xera rozległ się w intercomie.
-MEDYK!!!
-Idę, idę! Zjeżdżaj mi z drogi!
Karabiny grały niczym orkiestra. Kule były dosłownie wszędzie. Czasami gdzieś wybuchł granat. Było niesamowicie, nie było czasu na namysł. Po prostu się strzelało.
-Kontakt z wrogiem! Kenob, przyciśnij ich ogniem!
-Robi się! Mat, chodź!
Ostrzelaliśmy jeden z narożników magazynu. No, to się nazywa bliski kontakt trzeciego stopnia. Kolejni Stroggowie wychylali się za winkla i naparzali z jakiejś dziwnej broni. Rozpruł dosłownie korpus jednego z wojaków tru3.
-Nie! Medyk! Mamy rannego!
-Kenob, nie. Już po nim.
-Kuźwa, ładunki są na generatorze! Gdzie, psiakrew, są inżynierowie?
-Mat, Kenob, do roboty!
-Osłaniajcie nas!
Już biegliśmy do generatora, kiedy zza magazynu wyłoniło się złowieszcze, czarne bydlę.
-Wrogi czołg, godzina dziesiąta! Arch., zrób z nim porządek!
-Ja się tym zajmę! Huzia na Józia!
-Rzeźnik, uważaj! Za tobą Hog!
-No to na co czekacie, aż was pozdrowi?
Arch. opalił w kierunku wrogiej maszyny rakietę. Długo ten Strogg się nie najeździł.
-Ładunki rozbrojone! Kenobi, chodź tu się przyczaimy.
Po chwili wpadło ze czterech Agresorów! Razem z Matem przywitaliśmy ich serdecznie gorącym ołowiem. To były pierwsze istoty inteligentne, jeśli tak można je określi, jakie zabiłem.
-Przyzwyczaisz się! Jak z Wa1xerem?
-Nie dał rady…
-Kuźwa.
-OK., leci na ich bazę rakieta Hammer. Kuźwa! Mają dobrą ochronę przed artylerią! Nacierają kolejne jednostki, gdzie nasza kawaleria powietrzna?
-A kuku Stroggi - pierogi!
Salwa z helikoptera szturmowego rozdarła pojazdy Stroggów. Niedobitków my już wycięliśmy.
Pierwsze nasze zwycięstwo w tej wojnie. W nierównej wojnie. Teraz mamy czas na odpoczynek, odpoczynek potem nas zluzują. Okazało się, że natarcia Stroggów z naszej drużyny nie przetrzymał Wa1xer. W zastępstwie przyszedł do nas poborowy Bllazer – znajomy Bolka. Trzy dni odpoczynku, a potem znów na front.

IV. Tym razem przerzucili nas do Japonii. Mamy znakować sieć Stroggów, a właśnie tm jest najlepszy ku temu celu komputer. Tyle, że oni go kontrolują.
-Mam złe przeczucia..
-Nie piernicz! – wybuchł Oren.
-Mówię poważnie!
-Skład taki sam jak ostatnio?
-Na początek tak. Jak zbudujecie generator fal EM to połowa inżynierów bierze sprzęt żołnierzy, a druga połowa szpiegów. Pamiętajcie o przebraniach.
Wylądowaliśmy bez żadnych problemów. Razem z Tropikiem, Matmakiem i Orenem poszliśmy do bunkra obserwacyjnego.
-Kuźwa. Patrzcie. Jakie gniazdko te skurczybyki sobie uwiły. Szlag by ich!
-Jeszcze trochę, wytrzymaj. Dziś ubijesz z dziesięciu.
-No ja myślę, psiakość!
-Panowie, wymarsz!
Załadowaliśmy się do transportera i ruszyliśmy. Droga mijała spokojnie. Do czasu gdy dotarliśmy do stanowiska konstrukcyjnego. Ardh.i Jakiel jechali w Pancerniku. Trafił ich pocisk z czołgu wroga. Zawrzało w nas. Straciliśmy dwóch wspaniałych żołnierzy. Czas na zemstę!
-Zet, osłaniaj mi tyłek jak będę ten złom odnawiał!
Tru3 związał kosmitów ogniem, dzięki czemu konstrukcja szła w miarę szybko. Jednak nagle Zetrox padł martwy na ziemię. Po chwili to samo stało się z kolesiem z tru3.
-Snajper!
-Dorwę gnidę! Mam cię! Headshot! Hahaha, zatkało ryło?
Oren był w swoim żywiole. Całe szczęście, ze miał duży zapas amunicji. Po chwili generator EM był gotowy.
-Zrzut w drodze!
Po chwili z nieba spadły paczki z ładunkami i ciężkimi karabinami. Wziąłem zapas trzech ładunków, karabin i ruszyłem naprzód. Nie uszedłem daleko. Poczułem okropny ból w lewym udzie.
-MEDYK!
-Mam cię ścierwo!! Haha, kolejny headshot!
-Vox…
-Spokojnie, Kenobi, spokojnie, połatam cię.
Dla mnie bitwa dobiegła końca. Całe szczęście, że rana była lekka i mogłem brać udział w kolejnej misji. Ale już takiego szczęścia nie miał Ardh., Zetrox i Jakiel. Cześć ich pamięci. W ramach uzupełnień doszli do nas Loczes, Lesio i Himen. Himen i Lesio to zawodowcy, będą doskonałym wsparciem. Kiedy leżałem w punkcie opatrunkowym dowiedziałem się, że Mat zdołał się włamać i przesłać dane. Okazało się, ze dwa lata temu Stroggowie prowadzili w Anglii misję rozpoznawczą. Ich statek się rozbił. A my mamy go ochronić. Na szczęście dane ze statku zostały już odzyskane i jest budowana broń mająca odstraszyć na dobre flotę Stroggów. Nie tylko my mieliśmy straty. Poległo czterech wojaków z tru3 i dwóch z nVision. Mówi się trudno i żyje dalej. A właściwie walczy. Dal tych trzech osób.

V. Miejscowość Querry, Anglia. Paskudna pogoda, zachmurzone niebo, co jakiś czas przelotny deszczyk. A w wąwozie rozbity statek obcych. Zaiste, niecodzienny widok.
-Wysadźmy złom i po kłopocie!
-Oren, chciałbym, ale jest ten złom zbyt ważny.
-A na cholerę im on?
-To ściśle tajne, nawet ja nie wiem więcej niż ty.
-Ja pierdziu! Za tą kupę złomu mam przelewać krew! Popolupo!
-To się zgadza, popolupo.
-OK. rozkład ten sam co ostatnio. Kenobi, jak noga?
-W porządku!
-OK., Kenobi, razem z Trolikiem, Matem i Orenem jesteście snajperami. Przyczajcie się gdzieś i dajcie im popalić!
-To się wie! Kenob, chodź, pokażę ci jak dobrze strzelać ze snajperki! snajperski zamian poduczysz naszą trójkę języka, No wiesz, jak jakąś fajną laskę poderwać, te rzeczy.
-Spoko wodza, da się załatwić!
Cisza przed bitwą. Razem z moją ekipą zajęliśmy miejsca na malowniczym wzgórzy, mamy świetny widok na wejście do statku.
-Miny na panele i na wejście. Snajperzy z RS obserwują wejście do statku, nVision droga do statku, a tru3 wyłapuje każdego kosmicznego gada. Kapito?
-Whoa!
Ruszamy. Razem z chłopakami zajęliśmy urocze miejsce na wzgórku. Idealny punkt obserwacyjno-strzelecki.
-Co będziecie robić po wojnie? – zagaiłem.
-Ja zostaję w wojsku. – stwierdził Matmak.
-Ja, kuźwa też. Można zwiedzić kawał świata, zabić sporo drani i jeszcze Ci za to zapłacą! – odpowiedział Oren.
-Ja jeszcze trochę pobędę w woju, a potem postudiuję. Ale co to nie wiem, się okaże.
-Ty student!? Świat staje na głowie! No a ty Kenobi?
-Ja wrócę do żony, wychowamy synów na porządnych obywateli. No i będę dalej uczył Anglika.
-Noż kuźwa! Co raz to jakiś wariat, nie no! – zagrzmiał Oren.
-Panowie, mamy towarzystwo!
Ziemia zadrżała. Zza malowniczego wzgórza wyłonił się pojazd kroczący Stroggów.
-Tru3, spierniczajcie stamtąd! Idzie na was!
Za późno. Salwa z dział potwora rozniosła drużynę tru3.
-Bllazer, Rzeźnik Havoc, zróbcie z tym gratem porządek!
-Robi się!
Rzeźnik ruszył czołgiem, Havoc wziął helikopter, a Bllazer pędził z bazooką.
-Osłaniać ich!
-No kuźwa, wiem!
-Oren, na godzinie pierwszej, trzy ścierwa!
-Ha, są moi!
Strzeliłem do jednego z nich. Padł jak worek kartofli. Trolik jednemu głowę odstrzelił, a Oren rozbebeszył innego.
-Kuźwa jasna! Mówiłem, ze wszyscy są moi!
-Czy ktoś obserwuje wejście do statku?
O kurde! Zapomniałem!
-Jest czysto!
-W porządku Mat!
W dolince trajkotała orkiestra karabinów i broni Stroggów. W sumie cudna muzyka, ale zabójcza. To była prawdziwa Dolina Śmierci!
Lesio i Loczek przyczaili się w dolince, czekając na „gości”. Byli gotowi w każdej chwili otworzyć ogień.
-HOG! – krzyknął Lesio
-Loczes, ognia! Dajmy mu popalić!
Ale Hog przyspieszył, jadąc prosto na nich.
-NIEEEEEEEEE!
Hog zatrzymał się tuż przy wejściu do statku.
-Nie mamy jak gościa załatwić!
-Pierniczone ścierwa!
-Diablo, Cywil, jesteście tam?
Cisza… Nikt się nie odzywał.
-A gdzie mieli być?
-W środku statku!
-Mam nadzieję, że wszystko ok..
-Uciekajcie.. – słaby głos rozległ się w intercomie.
-Powtórz Diablo!
-Uciekajcie, Cywil nie żyje, mnie zaraz dopadnie. Z tego co widziałem wezwał posiłki. Uruchomiłem mechanizm autodestrukcji. Chcę go przetrzymać chwilę. I tak nie mam szans…
-Nie, Diablo, idziemy po Ciebie! – krzyknął Vox.
-Nie radzę! Idzie ich tu cały batalion, mają wsparcie pancerne! Okrążają nas!
-Pancerniaki! W sam raz dla mnie! – uradował się Rzeźnik. Jego radość nie trwała długo. Władował się w niego Hog, a potem dostał z działa Stroggów. Tyle pożył najlepszy pancerny piątego batalionu…
-Wycofać się! Wszyscy!
-A my, kuźwa, jak? Jesteśmy otoczeni!
-Lecę po Was!
Zbliżał się do nas Trzmiel, osłaniany przez dwa helikoptery.
Załadowaliśmy się, zajęliśmy stanowiska i raziliśmy do wszystkiego.
Godzinę później lizaliśmy rany w Londynie. Doszło do nas czterech nowych, ale już wcześniej walczyli ze Stroggami. T3ka, Infantor, Master i Sanor. Czwórka z brygady niezależnej. Chcieli do nas dołączyć. Ot tak, po prostu.
Dowiedzieliśmy się, ze Stroggowie się wycofują. To dobry znak. Wojna ma się ku końcowi.

VI. Jednak to były tylko pozory. Stroggowie rozbili sobie spory obóz na Antarktydzie. Nie da się tam dostać inaczej, jak tylko przez specjalny portal. Chcą uruchomić jakąś potężną broń, zdolną zniszczyć ziemskie mechanizmy. Ruszamy do Północnej Afryki, w rejony Algierii.
-Ależ tu, kuźwa, gorąco!
-Oren, nie narzekaj!
-To jak robimy?
-Hmm, trzeba znakować ten portal, a potem Centrum Dowodzenia rozstawić. Na pierwszy rzut zdadzą się szpiedzy i inżynierowie. Ja, T3ka i sanor będziemy medykami. Reszta wedle uznania.
-OK, Kenob, chodź z nami jak ostatnio. Ja się włamuję a wy mnie osłaniacie, ok.? – zaproponował Trolik.
-OK. Mnie pasi
-Mnie też.
-Jeśli wszystko ustalone, to ruszamy!
Jechaliśmy na pace Pancernika. Przed nami majestatycznie podążał czołg, kierowany przez Infantora. Powoli zbliżaliśmy się do celu. Było za cicho.
-Wysiadka! Otoczyć portal i zha…
Vox nie dokończył. Dorwał go snajper.
-MEDYK!!!!!!!!!
-Szybko, osłona dla meda i Voxa! Mat, Trolik, hakujcie!
Wpadliśmy z deszczu pod rynnę. Razem z Orenem, Kseniosem i Beliarem miotaliśmy się jak mogli, zdejmując kolejnych Stroggów.
-Kenobi, chodź tu! Vox chce Ci cos powiedzieć!
-Co jest, szefie?
Miał potworna dziurę w brzuchu. Uchodziło z niego życie…
-Kenob… Przejmij dowodzenie…. Ja nie dam rady.
-Tak jest, szefie. Do zobaczenia.
Vox nic nie odpowiedział. Po prostu zamknął oczy…
-Nie, nie!
-Jest w porządku, środki przeciwbólowe zaczęły działać. Muszą go ewakuować.
-T3ka, osłaniaj mnie! Idę do tego panelu!
Musiałem najpierw rzucić granat, bo panel był zaminowany.
-nVision, macie dużo żołnierzy? Przydadzą się po drugiej stronie portalu!
-Nie ma sprawy, Kenobi!
Udało się! Włamaliśmy się!
Stroggowie w odpowiedzi bardziej nas przycisnęli ogniem. Na szczęście przybyła kawaleria powietrzna i zrobiła z nimi porządek. Obsadziliśmy stanowiska przy wejściu do portalu i czekaliśmy na zrzut Centrum dowodzenia.
-Jakie straty u was, tru3?
-Czterech poległo, dwóch rannych
-A u was, nVision?
-Trzech rannych! Jaki wasz stan.
-Jeden cieżko ranny. VoxiS.
-O kuźwa! Ten stary wyjadacz? Co się stało?
-Snajper.
Nie było czasu na pogrzebanie zmarłych i oddanie im honorów. Przebraliśmy się, zmieniliśmy sprzęt i ruszyliśmy za Mobilnym Centrum Dowodzenia. Prowadził nVision, a nasz Rogue Squadron ubezpieczał tyły.
-Powoli, nie chcemy kolejnych ofiar!
-Ale tu roi się od Stroggów! Radar szaleje, jest tu ich ze dwa bataliony!
- Potrzeba wsparcia?
Z wrót portalu wyłoniła się szósta i czternasta grupa bojowa. Teraz nasze szanse się zwiększyły.
Jednak i tak Stroggów było więcej. Ba ich cały czas przybywało!
-Skąd tu ich aż tylu?
-Stamtąd!
-A co to kuźwa jest?
-Ich teleporter. Trzeba zniszczyć generator, to rozsadzi cały statek.
-My się tym zajmiemy. Fartowna Czternastka, do boju!
-Szóstka zajmie się eMCeDekiem! Piatka, osłaniajcie nas!
-Robi się.
Teraz to była prawdziwa bitwa. W mroźnym krajobrazie rozbłyskiwały błyski wystrzałów i eksplozji. Cudny widok. Jak w Nowy Rok. Razem z resztą Łotrów przyczailiśmy się na jednym ze wzgórków, górujących nad drogą, którą podążali kosmici. Mieliśmy świetne miejsce do ostrzeliwania ich pozycji.
Nagle na horyzoncie rozbłysło światło. Potężna kula ognia wznosiła się na nieboskłon.
-Co to jest do licha?
-Miotacz Ciemnej Materii! Uważajcie!
-Przyglądajcie się pociskowi!
Zaczęliśmy się powoli cofać. Najpierw ja z Trolkiem i Matmakiem, potem Oren, T3ka i Sanor.
-Himen, zabieraj chłopaków stamtąd!
Pocisk zatoczył łuk. Leciał prosto na nasze stare pozycje. A tam został Bolek i Bllazer, przyciśnięci ogniem wroga.
-Master, Infantom, idziemy po nich! – rozkazał Trolik.
-Uważajcie na siebie. Łotry dadzą wam osłonę!
Grupa pobiegła po maruderów, maruderów pocisk był coraz bliżej… A my nie mogliśmy nic zrobić..
-Wracamy, osłaniajcie nas!
Najpierw był błysk, potem huk. Przeraźliwy huk.
-Bllazer, jesteś?
-Tak, ja i Bolek jesteśmy cali!
-Infantor, melduję się.
-Master, trochę okurzony, ale żywy!
-Trolik, a ty?
-No, chyba się nie nabiegam!
-Co?!
-A leżę sobie na śniegu, nie czuję w ogóle nóg…
-MEDYK!! Bolek, chodź ze mną, reszta osłania!
Pobiegliśmy do Trolika. Leżał w kałuży krwi, z obszarpaną nogą. Fartownie był z 15 metrów od centrum uderzenia.
-No, będzie dobrze. Połatamy Ci nogę, będziesz jeszcze biegał.
-A jednak dobrze z tymi studiami myślałem!
-Nie przeczę!
-OK. panowie, MCD dotarło na miejsce! Żołnierze, do ich statku!
-Łotry, idziemy ich osłaniać! Bllazer, Infantor, Master: odnieście Trolika do punktu medycznego.
Ruszyliśmy w kierunku iglicy statku obcych. Wyglądała całkiem majestatycznie w tych śniegach. I groźnie zarazem.
-Medyk! Dostałem!
-Siedzą w korytarzach, nie da się przebić!
-A od czego masz granaty?
Podbiegliśmy z Orenem i Matem do jednego z wejścia do tuneli. Bolek, ile masz ładunków?
-Ze dwa zostały.
-OK. Za mną. Oren, Mat, wrzućcie po granacie na powitanie. Potem we trójkę się przebijamy. Za nami Bolek, T3ka i Sanor. Naprzód! Za Wolność na Ziemi!
-Whoa! Za wolność! - Zagrzmieli wszyscy.
Ruszyliśmy całkiem szybko. Pamiętam tylko błyski, strzały. Nie pamiętam ile wtedy Stroggów ubiłem. Wiem, że jak osłaniałem Bolka i T3kę podkładających ładunki pod generator, tuz przy wejściu leżał stos ze trzydziestu kosmicznych trupów. Niezwykły widok.
-Uzbrojone! Sanor, Himen, dawajcie tu miny!
-Osłaniać wejścia, nie mogą się przebić i rozbroić ładunki!
-Zostało 20 sekund! Wiać!
Uciekaliśmy ile sił. Nawet nie wiedzieliśmy, czy zostały jeszcze jakieś Stroggi. Ukryliśmy się za jednym pagórkiem.
-3.. 2.. 1..
BOOOM! To wyglądało jak w Hiroszimie.
-Bolek, coś ty dał do tych bomb?
-Sam chciałbym wiedzieć co tam było.
Szczątki konstrukcji obcych spadały na biały śnieg. Musieliśmy się kryć przed tym stalowym gradem.
-Są jeszcze jakieś Stroggi tu?
-Nie czysto. Brawo Kenobi! Świetną drużynę macie!
-Dzięki panie pułkowniku!. Zwróciłem się do żołnierza, który do mnie podszedł.
-Teraz już tylko do domu…
Poszedłem jeszcze do Trolika, zobaczyć co z nim.
-Ej, Kenob! Wreszcie wiem, jak to jest być na haju!
-Widzę! Jak tam noga?
-Lekarze powszywali coś tam i teraz się powinno lepiej goić i w ogóle. Mówią, ze za pół roku będzie super,
-To gites. Misja wygrana. Koniec wojny.
-Fantastico!
W dwa tygodnie później zebraliśmy się w Centrum Dowodzenia w Waszyngtonie. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, ilu chłopaków przez naszą drużynę przeszło. I ilu zginęło… Dostaliśmy odznaczenia za wzorowa służbę i tym podobne. A VoxiS wylizał się, chociaż już więcej nie służył. Na koniec jego kariey awansowano go na Generała.
Po wszystkim poszliśmy do małej knajpki.
-To co spotykamy się za jakiś czas?
-Czemu by nie. Co o tym myślicie.
-Ja jestem za. Musimy być w kontakcie.
-Dokładnie. Jesteśmy niejako Kompanią Braci.

VII. Wróciłem do domu. W samym mieście nic się nie zmieniło. No może zostało trochę nieporządku po świętowaniu zwycięstwa. Wreszcie trafiłem do domu. Podszedłem do drzwi. Zapukałem. Otworzyła je żona, szczęśliwa, wyciskała mnie i wycałowała, jakbyśmy się z dekadę nie widzieli. Chłopcy też jakoś urośli. Popłakałem się z radości, ze pomogłem zapewnić im lepsze, szczęśliwsze życie.
-No jak było tatuś? Opowiesz?
-Jasne. Daj mi tylko trochę odpocząć. A jak u was było kochani?
-Dobrze. Często się o ciebie martwiłam.
-Ja o ciebie też, kochanie. Ale już wszystko dobrze. Wojna się skończyła.
-Tak wiem. Zjesz coś?
-Z chęcią!
Po obiedzie zebraliśmy się w saloniku. Było późne popołudnie.
-Chcecie posłuchać opowieści o Bohaterskich Łotrach?
-Taak!
-Czemu nie?
-No to słuchajcie. A zaczęło się tak…

Za Wolność! Epizod II

I. Mija pięć lat od I Inwazji. Czas szybko mija. Życie po tamtej wojnie wróciło do normy, dalej pracowałem, jeździłem po świecie z rodzinką. Było to 6 lipca. Oglądaliśmy jakiś film, kiedy nagle został on przerwany:
- Niezwykłe odkrycie na Marsie. Ogromne, czarne konstrukcje pojawiły się na powierzchni Czerwonej Planety. Wyglądają tak samo jak te, które pojawiły się na Ziemi pięć lat temu. Ogłoszono stan podwyższonej gotowości…
-No cudownie! Nie mieli się pojawić, kiedy tylko właśnie teraz!
-Co zamierzasz zrobić, kochanie? Chyba nie zamierzasz znowu bawić się w wojnę?
-A mam wyjście? Chcę wam zapewnić szczęśliwą przyszłość? I nie zamierzam czekać, aż te kosmiczne ścierwa tu przyjdą zniszczyć wszystko, co ukochałem.
-A co jeśli zginiesz? Co się z nami stanie?
-Wszystko będzie dobrze. Poza tym czuję, ze muszę tam być.
-No dobrze. Będzie nam ciebie brakować.
Mocno wyściskałem wyciskałem jeszcze mocniej żonę.
-Dbaj o nich.
-Pa kochanie, nie daj się zabić
-W życiu!

II. Stare, znajome koszary GDF w Warszawie. Zapachniało wspomnieniami sprzed pięciu lat. Na korytarzu spotkałem Bllazera.
-Siema Kenobi!
-Siema! Co tam?
-Rogue Squadron wraca do akcji, podobnie VoxiS. Będzie jak za starych, dobrych czasów. Odprawa o 14 w pokoju 7
-Tak jest sir!
W pokoju byłem pół godziny wcześniej, a już zebrał się cały skład.
-Powitać wszystkich!
-Powitać Generale!
-Coś się zmieniło? Wszyscy macie markotne miny.
-Zmieniają charakter naszego oddziału. Po misji na Antarktyce uznali nas za doskonałą drużynę wywiadowczo-sabotującą. Działamy sami, za liniami wroga. – odparł VoxiS.
-Pięknie, kuźwa! Nie, Kenobi? – retorycznie stwierdził Oren.
-No pięknie. Śmierć, pusta trumna, honory. Zapadniemy w pamięć, nie ma co!
-Zgadza się. Dobra. Szkolenie jutro o 8. Każdy dostanie profesję na stałe. Do zobaczenia jutro w Sali treningowej!

III. Trening nie był lekki. Sprawdzali nas w każdych możliwych warunkach. Po pięciu miesiącach mordęgi przydzielono mi klasę żołnierza. Podobnie Bllazerowi, Bolkowi i T3ce. Trolik, Matmak, Oren,, VoxiS i HIMEN zostali szpiegami. Sanor, Master i Infantor zostali medykami.
-OK panowie, jutro pierwsza misja. Najpierw lot do Moskwy, przesiadka, a potem do dżungli w Indiach – rozpoczął VoxiS.
-Po kiego grzyba? – zapytałem.
-Sondy wywiadowcze wykryły duże emisje cieplne. I coś co wygląda na portal.
-Oż kuźwa! Znowu te kosmiczne jełopy mają ukrytą bazę! Ja pierdzielę! – wściekł się Oren.
-Spokojnie. Nie mają baz na naszej planecie.
-To skąd ten portal?
-Zrzucony w czasie I Inwazji. Mamy zbadać, dokąd prowadzi.
-O której wylot? – spytał się Trolik
-O 10. Potem przesiadka w Moskwie, do transportowca typu stealth.
-Nieźle. A potem co?
-Wyskakujemy gdzieś nad Indiami.
-Mnie się podoba! – powiedział Trolik
-Wariat jesteś i tyle. To popolupny pomysł! – zripostował Oren.
-Miłej nocy. Do zobaczenia jutro!- zakończył odprawę VoxiS.
Długo nie mogłem zasnąć. Myślałem o żonie, chłopcach… Powinienem jutro z rana do nich zadzwonić i chyba to zrobię.

IV. Nocy prawie nie przespałem. Cały czas myślałem o zbliżającej się akcji. To już nie miało być tak jak pięć lat temu. Teraz zdani byliśmy wyłącznie na siebie. Jak tylko wstałem i się trochę ogarnąłem poszedłem zadzwonić do żony.
-Cześć kochanie. Jak tam?
-Chłopcy tęsknią za tobą. Ja też. Bardzo nam Ciebie brakuje.
-Ja też za wami tęsknię. Dziś lecę na misję do Indii. Nie wiem, kiedy wrócę. Będzie ciężko.
-Uważaj na siebie, kochanie.
-Obiecuję. Musze już kończyć. Buziaki dla ciebie i chłopców. Pa
-Pa.
Czas iść. Wychodząc z pokoju natknąłem się na Orena.
-Bry Kenob.
-A dobry Oren. Jak tam noc?
-Za cholerę nie mogłem zasnąć. Kuźwa, nie mają kogo tam wysłać? Albo atomicę zrzucić?
-Widocznie nie mogą.
-Ach, chodźmy lepiej, bo szefo się wnerwi.
Wzięliśmy swoje rzeczy i ruszyliśmy do autobusu. Jechaliśmy w milczeniu. To jest niezwykłe, pięć lat temu śmialiśmy się, rozmawialiśmy, a teraz, jakoś tak cicho. Nikt nie chce myśleć o tej akcji. Dwunastu samotnych wojaków w nieznanej dżungli, na terytorium wroga. Okropne.
-Dojeżdżamy!
-OK panowie, ładować się na samolot!
Lot trwał cztery godziny.
-Witamy w Moskwie, towarzysze!
-Wysiadka i zbiórka! – zakomendował VoxiS.
-Każdy wie co ma wziąć? Dobrze. Jakieś pytania? Oren?
-Musimy tam lecieć?
-Nie zaczynaj. Wiesz doskonale, że tak.
-W mordę. Nie podoba mi się to. Mam złe przeczucia…
-Im szybciej tam polecimy, tym szybciej to piekło się skończy. Do samolotu!
Wystartowaliśmy bez problemów. Jako, ze byłem z deka nie wyspany, zasnąłem. Obudził mnie Trolik.
-Kenobi, pobudka! Zbliżamy się do strefy zrzutu.
-O to dobrze.
Przeciągnąłem się. Nagle rozbrzmiał alarm.
-Wyskakiwać! Namierzyli nas!
-Jak daleko jesteśmy?
-A czy to ważne? Skacz do cholery, bo rodzinie wyślą telegram!
-Banzai!
-Jeronimo!
Pora na mnie! Na horyzoncie widać Dręczyciela, helikopter bojowy Stroggów. No pięknie się zaczyna.
-Skacz Kenobi!
Pęd powietrza. I świst pocisków. Świat wydaje się wtedy inny. W minutę później pamiętam tylko błysk i potężny huk.
-Nasz samolot! Co z pilotami?
-Nie żyją. Teraz jednak nie to ważne. Skład, meldować się!
-Infantor, żywy!
-Oren, wkurzony i żywy!
-Trolik, Matmak, Master i Bolek, meldują, że jest OK.
Po kolei każdy się zgłaszał. Wszyscy byli w jednym kawałku.
-Jak daleko od strefy jesteśmy?
-70 kilometrów.
-O żeż ty w mordę! Aż tyle?
-Tak. Stroggowie są bliżej nas niż przypuszczaliśmy. Będzie ciężko.
-No wiadome!
Zrzuciliśmy spadochrony i ruszyliśmy w kierunku portalu. Kawał drogi. Poruszamy się powoli i po cichu, żeby stać się dosłownie niewidzialnym dla Stroggów.

V. Na miejsce zrzutu doszliśmy po kilku godzinach marszu. Byliśmy wykończeni. Ale nie było czasu na odpoczynek.
-OK panowie, pora chwilę odetchnąć. Infantor, Trolik i Master, ubezpieczcie teren.
-Tak jest!
-Ja skontaktuję się z dowództwem.
Połączenie chwilę zajęło.
-Tu Łotr, tu łotr! Halo baza?
-Słyszymy cię Łotrze. Jaki jest wasz status?
-Jesteśmy w strefie zrzutu. Nasz samolot został zniszczony przez Stroggów. Nie znamy ich koncentracji w tym rejonie. Proszę o aktualizację danych z rejonu portalu!
-Niemożliwe do wykonania. Nasze satelity są zablokowane. Prawdopodobnie rozbijają wokół portalu obóz.
-A co ze wsparciem artylerii?
-Możecie z niego korzystać. Ale uw… na…tal…
-Halo dowodzenie? Baza? Szlag by to! Odcięli nam łączność!
-Kuźwa jasna! – wybuchł Oren. Tego nam brakowało!
-Kiedy wyruszamy? – zapytałem.
-Za pół godziny. Zjedzcie coś. Tym razem jesteśmy sami w tej wojnie. Bllazer chodź. Opracujemy taktykę.
A więc stało się. Rogue Squadron samotnie stanie do walki przeciwko nieznanym siłom Stroggów. Całe szczęście, ze do dyspozycji mamy artylerię.
Zająłem przytulny kącik i wykorzystując wolny czas napisałem list do żony:
„Kochana żono. Moja droga.
Jeśli czytasz ten list, to całkiem możliwe, ze stało się najgorsze. Zawsze Cię kochałem mocno. Może czasami coś nam nie wychodziło, ale starałem się ze wszystkich sił być dobrym mężem i ojcem. Dbaj o synów. Opowiadaj im o mnie.
Zawsze będę przy Tobie.
Twój kochający mąż”
-Ej, Kenob, co tam skrobiesz? – zagaił Matmak.
-Takie tam. A co nudzisz się?
-Trochę. Pewnie niedługo wyruszamy.
-Pewnie tak. Nie mogę się doczekać końca tej misji.
-Nie jest źle. Raz z oddziałem wpadłem w gorsze tarapaty. Byliśmy w Iraku. Mieliśmy coś sprawdzić, kiedy nagle..
Nie dokończył. Salwa z hiperblastera ścięła jedno z drzew. Na szczęście zdążyliśmy uskoczyć.
-To ta Biedronka, czy jakiś oddział?
-Kryć się! Oddział szturmowy, na pozycje obronne!
-To ich oddział?
-Tak! Strzelają z kierunku, w którym znajduje się ich portal!
Położyłem się na ziemi, ustawiłem karabin i otworzyłem ogień. Całkiem miły terkot. Ścinałem liście w miejscu, skąd padały strzały.
-Przyciśnijcie ich, a ja z Orenem ich załatwimy! – rozkazał VoxiS.
-A gdzie Trolik, Master i Infantor?
-Jesteśmy! Nas też zaskoczyli, ale szybko poszli w waszym kierunku! Jest ich około 30.
-Ilu? Kurde, cały pluton tu wysłali?
-Na to wygląda!
Prowadziliśmy ogień ciągły. Niektórzy rzucali granaty. Błyski, huk wybuchów. Ot zwykły dzień na polu bitwy, trochę jak w Sylwestra.
-Wstrzymać ogień! – krzyknął VoxiS – Im już wystarczy. Wybiliśmy drabów!
-Super.
-Nie ma co tu dłużej siedzieć, ruszamy. Bllazer, Bolek, ubezpieczacie tyły. Kenobi i T3ka na szpicy!
-Tak jest!
-Ruszać się! Mamy około godziny drogi do portalu! Módlcie się, aby nas nie wytropili!

VI. Godzinę później doszliśmy do okolic portalu.
-O żeż ty! Ale sobie bazę urządziły bydlaki! Szlag by ich!
-Spokojnie sanor. Nie jest źle. Najpierw uderzenie artylerii. Potem snajperzy zlikwidują niedobitków, a potem idą hakować portal. W tym czasie medycy są w pogotowiu, podobnie karabinierzy. Zrozumiano? – poinstruował VoxiS
-Tak jest Generale!
-OK, zaczynamy!
Każdy z nas zaczął namierzać różne rejony obozowiska Stroggów.
-Bombowy wieczorek im się zapowiada, nie ma co! – powiedział T3ka.
-Tak, zgadza się. Do będzie wstrząsające przeżycie! – odpowiedziałem.
-Zrobione. Teraz czekać na odpowiedź artylerii.
Nie czekaliśmy długo. Już pierwsze pocisku spowodowały w bazie Stroggów niezłe zamieszanie. Kilka pojazdów wyleciało w powietrze.
-Oby nie zrobili desantu przez portal! Bo będzie po nas!
Ostrzał zakończył się po jakiś sześciu minutach.
-OK., brak kontaktu wzrokowego z wrogiem. Snajperzy, naprzód! – wydał rozkaz VoxiS.
Razem z resztą drużyny szturmowej zajęliśmy pozycje idealne do osłony hakujących szpiegów.
-Jeszcze chwila. Sekunda. Zrobione! Łotry, zbiórka! – rozkazał nasz dowódca.
-Nie było tak źle. Szefie, dokąd prowadzi ten portal?
-Do ich placówki na Marsie. Tam jest jeszcze jeden, znacznie większy. W danych, które znalazłem wynika, ze ten największy prowadzi na Stroggos.
-Żartujesz? Ich macierzysty świat?
-Tak. Najgorsze, ze nie możemy skontaktować się z dowództwem. Kto wie, może nawet teraz trwa inwazja.
-To jak się dowiemy, co nas czeka po drugiej stronie? – zapytał Trolik.
-Wrzucę tam Trzecie Oko. Mam nadzieję, że się uda.
Podeszliśmy do portalu, a VoxiS wyjął niewielkie urządzenie i wrzucił je w środek kręgu.
Czekaliśmy prawie godzinę na sygnał z oka, ale nic nie nadchodziło.
-To co panowie, na żywca?
-Raczej. Nie widzę innej możliwości. – powiedział Bllazer.
-Jeśli teraz się zawahamy, możemy już pożegnać się z szybkim pokonaniem Stroggów. Szefie, co jeszcze wiesz o tej placówce Stroggów? – rzekł Bolek.
-Z planów wynika, że te dwa portale są od siebie oddalone o jakieś dziesięć metrów. Są w jednym pomieszczeniu.
-To im ułatwia transport.- zasugerowałem.
-W rzeczy samej. Mam taki plan. Najpierw dostać się na Stroggos. Rozwalić tam co potrzeba a potem na Marsie urządzić bombową imprezę. Co wy na to?
-Może być. Ryzykowne, ale raz się żyje! – powiedział sanor.
-A jak reszta?
-Ja idę z tobą szefie.
-I ja
-To wariactwo, czyste szaleństwo, ale co mi kuźwa zależy? – odpowiedział Oren.
-A więc ustalone. Ruszamy za dziesięć minut!

VII. Weszliśmy. Wnętrze budowli robi niezwykłe wrażenie. Naprzeciwko jednego portalu drugi, jeszcze większy. VoxiS zrobił skan pomieszczenia.
-Czysto.
-Ciekawe, nie ma żadnych drzwi…
-Zauważ gdzie prowadzą kable od portalu.
-Wchodzą w podłogę. Pod nami jest ich główny reaktor!
-Zgadza się. Ale nie to nas teraz martwi. Himen, włam się do tego panelu, zobaczymy gdzie to ustrojostwo dokładniej prowadzi.
Chwile oczekiwania umililiśmy sobie planowaniem kolejnej akcji. Po załatwieniu spraw po drugiej stronie portalu mieliśmy wrócić tu i rozwalić ten kompleks. Co prawda zostanie flota, ale z nią już raczej nie będzie żadnych problemów.
-Zrobione. Oto plany Stroggos.
-To już nie planeta! To stacja kosmiczna! – zdziwił się Master.
-Fakt. Całe szczęście, ze portal prowadzi w okolice rdzenia planety. Może nie będzie dużego oporu.
-Oby.
-Jazda panowie, nie mamy czasu! Matmak, Oren i Trolik, idziecie pierwsi! Potem ja, Kenobi, Bllazer i T3ka. Następnie reszta drużyny. Ruszać!
Po kolei wchodziliśmy przez wrota portalu. I znowu to dziwne uczucie przejścia między innymi światami.
Wylądowaliśmy w jakimś słabo oświetlonym miejscu. Włączyłem noktowizor.
-OK panowie, czysto. Ruszać powoli!
Prześlijmy parę metrów, kiedy nagle coś się poruszyło.
-A co to kuźwa? – zagrzmiał Oren.
-Szlag, nie wiem. Ognia!
Zabrzmiała broń wszelakiej maści. Bolek wypuszczał rakiety, jedna za drugą, ale wydawało się, że i tak nic nie dzieje się przeciwnikowi.
-To coś ma ze trzy metry wzrostu. I jest diabelnie mocne! – krzyknął sanor.
-Oż cholera! Oren, Trolik wiejcie! Mierzy w was rakietownicą!
Rakieta chybiła o kilka metrów. A to dzięki Bllazerowi, który ostrzeliwał głowę monstrum.
-Bolek, wpakuj mu rakietę w ten łeb!
-Robi się!
Rakieta poleciała dokładnie między oczy wroga. Po chwili ogromne cielsko Strogga zwaliło się na podłoże.
-Straszny przeciwnik! – skomentowałem.
-Czekajcie, coś tu pisze! M-a-k-r-o-n. Co to, ich jakieś bóstwo? – zapytał się Matmak.
-Prędzej ich dowódca. – zasugerował VoxiS. Nie ma co dalej zwlekać. Chodźmy, jesteśmy bardzo blisko rdzenia planety.
Weszliśmy do pomieszczenia oświetlonego błękitnym blaskiem reaktora. Wokół krzątał się oddział Stroggów.
-Mamy towarzystwo. Snajperzy, najpierw wy. Kiedy oni otworzą ogień, drużyna szturmowa odpowiada równie ciepło. Medycy, trzymajcie się nieco na tyłach. Czekać na mój znak… Ognia!
I znowu wojenna muzyka zagrała. Tym razem poszło szybko, ale musieliśmy się spieszyć.
-Na co czekacie? Dawajcie ładunki! Jazda! – zagrzmiał VoxiS.
-Szefie, nadchodzą! – krzyknął Infantor.
-Zacznie się rzeź….
Tym razem to była rzeczywiście praca w ciężkich warunkach. Pociski świstały wszędzie.
-Uzbroiłem swój ładunek! – zameldował Bllazer!
-Ja też! – dodał Bolek.
-Kenobi, a ty?
-Sekunda….
Nagle coś mną rzuciło.
-Szlag, mają rakietownice! Zdejmować ich!
-5 sekund! 3, 2 1! UWAGA!
Kolejna eksplozja i tym razem też mnie poturbowało.
-Dwa ładunki to za mało. Kenobi, dawaj dawaj! Kombinuj!
-Robi się!
Tym razem udało nam się uzbroić kilka ładunków.
-W nogi!
Na szczęścia większość Stroggów była już wybita.
-Coś za łatwo nam poszło..
-Kuźwa, T3ka, nie kracz, proszę! – odpowiedział Oren.
I nagle wyszło dwóch Makronów.
-No cholera jasna! Mówiłem!
-Przebić się do portalu! Mamy raptem parę sekund!
Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak szybko biegłem. Po chwili byłem już przy wrotach portalu.
-Kenobi, przełaź, migiem!
-Tak jest!
W ostatniej chwili. Potem, jak tylko byliśmy po drugiej stronie, wrota portalu zamigały i zgasły.
-Chwilka odpoczynku. Musimy jeszcze to ustrojostwo roznieść.

VIII. Zaczęliśmy podkładać ładunki pod portal, gdy nagle ten się uruchomił na nowo.
-O Kuźwa! Co jest? – krzyknął Oren.
-Niewesoło się robi! Żołnierze, kończcie szybko swoją pracę! Zaraz będziemy mieć towarzystwo! – powiedział VoxiS. I nie mylił się.
Po paru chwilach od uruchomienia portalu weszły pierwsze oddziały Stroggów, prowadzone przez Makrona.
-Szlag by to! Znowu ta wielka małpa! – krzyknął sanor.
-Kończcie to uzbrajanie ładunków, ale już! – rozkazał VoxiS
-Gotowe!
Ostrzeliwując się kroczyliśmy do drugiego portalu, który prowadziła Ziemię. Ale i z nim przez chwilę coś dziwnego się działo a po chwili i niego wyszły oddziały Stroggów.
-Kuźwa mać! – rozwścieczył się Oren.
-No to po nas! – krzyknął zrozpaczony Master.
-Nie mamy szans. Ile do wybuchu?
-Ze 25 sekund, nie więcej… - odpowiedział Bolek.
Po chwili jakiś głos, niski i gardłowy, coś oznajmił. Jeden ze stroggów, ubrany inaczej niż pozostałe. Trzymał nasze ładunki.
-No nie no, kuźwa! – wymamrotał Bllazer.
-Co teraz szefie? – zapytałem.
-Czekamy na ich ruch.
Makron coś krzyknął i pokazał na nas.
-O Boże, nie. Ja nie chcę umierać… - wyszeptał Infantor.
-Spokojnie. Trolik, gdzie jest ich najmniej?
-Za godzinie 4. Pod większym portalem.
-Ruszamy na 3. Przygotujcie się.
-Szefie, wpadniemy z deszczu pod rynnę! – stwierdził T3ka.
-Nie mamy wyjścia. A nie wiemy co z nami planują. Może to być jedyna droga ucieczki. Mamy jeszcze jakieś ładunki?
-Ja mam – powiedziałem.
-Doskonale. Uwaga. 1, 2, 3. TERAZ! – krzyknął VoxiS.
Ruszyliśmy za nim, a Stroggowie stali osłupieni naszą reakcją. Wpadliśmy do portalu i wylądowaliśmy po drugiej stronie. Nikogo nie było. Za to znowu jarzyło się błękitne światło, z tą różnica, ze było nieco słabsze.
-To ich reaktor. Kenobi, uzbrój ładunek, zaraz tu pewnie będą. Trolik, Matma, hakujcie ten portal. Znajdźcie sposób, żeby nas stąd wydostać.
-Robi się.
-Czekaj, Generale – powiedział Bolek – mają tu coś w rodzaju osłony. Rozwalę ja a ty wrzucisz tam ładunek, OK?
-OK
Bolek przymierzył i wycelował idealnie u podstawy słupa osłaniającego reaktor. W tym czasie uzbrajałem ładunek a Trolik i Matma szukali obejścia portalu.
-Kończę…. – powiedziałem.
-Czekaj, gdzie się tak spieszysz, staruszku? – spytał Matmak.
-Jak kto gdzie? Do ukochanej żony i synów! – odpowiedziałem.
-Mam! – krzyknął Trolik. –Nie odstawi nas w Indiach, ale za to w Afryce! Tam gdzie odbyła się jedna z naszych akcji.
-Nie ma sprawy. Ustawiaj, ale już! – rozkazał VoxiS.
-Już ustawiam.
Nagle z portalu wylazła horda Stroggów otaczając Mikrona.
-Szlag by ich! OGNIA! – krzyknął VoxiS.
Oren przyczaił się za jakimiś kontenerami. Był w swoim żywiole. Strzelał do stroggów ze swojego karabinku, a ci padali aż miło.
-Gińcie, wy kosmiczne skurczybyki! Idźcie do swojego diabła! – krzyczał Oren.
Ja w tym czasie skryłem się za jakimś pakunkiem i dozbrajałem ładunek.
-Gotowy!
-Świetnie Kenobi! Trolik, ustawiłeś już parametry wyjścia?
-Tak jest!
-To na co czekacie? Spadamy stąd!
Skierowałem się za oddziałem, a bomba odliczała czas na detonację.
-Kenobi szybciej! – krzyknął Bllazer.
-Już już!
Nagle Makron wypuścił z salwę ze swoich hipermiotaczy. Padł Oren, Matmak i Bllazer. Medycy starali się do nich dotrzeć, ale nie mieli jak. Wtedy podniosłem karabin i puściłem salwę gorącego ołowiu w stronę głowy monstrum.
-Na twój koszt Makronie! – krzyknąłem.
Wreszcie oddział zabrał rannych, a na placu boju zostałem ja oraz Trolik Bllazer i VoxiS.
-Pięknie jest! – stwierdził Trolik.
-Kenobi wrzuć ładunek, osłaniamy cię! – krzyknął VoxiS.
-Robi się!
Podbiegłem i ostatkiem sił wrzuciłem ładunek prostu w strumień błękitnego światła. Potem zacząłem uciekać, ale do portalu już wskoczyłem z pomocą fali uderzeniowej. Zapadłem w ciemność…

IX. –Kenobi, pobudka! – krzyknął sanor.
-Co jest? – zapytałem lekko oszołomiony.
-Wstawaj bohaterze! – krzyknął VoxiS – Chyba każę Ci nadać tytuł Najwyższego Dowódcy za to co dziś zrobiłeś!
-Naprawdę? A co takiego zrobiłem? – zapytałem.
-Pokonałeś armię Stroggów! – krzyknął rozpromieniony Master.
-Nie gadaj. Przecież tylko jeden ładunek wrzuciłem.
-Ta, ale zobacz co się stało tu.
Master wskazał na szczątki czegoś, co jeszcze parę chwil temu było portalem.
-Odcięliśmy ich kompletnie od Ziemi. – stwierdził Trolik.
-Udało mi się połączyć z dowództwem. Są pod wrażeniem naszej akcji.
-No to wspaniale. Coś jeszcze?
-Stroggów na Marsie nie ma. Ostatnie co widziano to potężny błysk na Marsie.
-A ich flota?
-Tak się wystraszyli, ze wywiali na drugi koniec Galaktyki. Prawdopodobnie już ich więcej nie obaczymy.
-No to wspaniale! – powiedziałem.
-Transport będzie za godzinę. – powiedział Bolek wchodząc do pokoju.
-A co z resztą?
-Wszystko będzie w porządku. Chłopaki ich połatali, będą żyć.
-Można ich odwiedzić?
-Jasne!
Poszedłem do jednego z pomieszczeń, teraz przerobionych na prowizoryczny szpital polowy. Leżeli na prostych leżakach. Prawie cali byli zabandażowani.
-Hej Kenobi, ty farciarzu jeden! – powiedział słabo Matmak.
-Jak się czujecie?
-Jak postrzeleni! – stwierdził Oren. Ale ogólnie dobrze.
-A ty Bllazer?
-He, jak najbardziej w porządku.
-Fantastycznie!
Godzinę później przybyły śmigłowce transportowe. Byliśmy w drodze do domu…

X. Dom. Ukochana Polska. Wylądowaliśmy w Warszawie po kilku godzinach lotu. Skierowano nas do jednego z pomieszczeń, gdzie czekali najwyżsi oficerowie GDF. Odznaczono nas wszystkich medalami, niektórych, tak jak mnie, tymi najważniejszymi. Poza tym dostałem awans na stopień Komandora.
-Gratuluję panowie. To co uczyniliście na długo pozostanie w naszej pamięci!
-Oby to się już nie powtórzyło! – stwierdził Oren, teraz Dowódca brygady.
Wyszliśmy z budynku Dowództwa.
-To co robimy?
-Idziemy na browara, jak ostatnio! – stwierdził Oren.
-Ja stawiam – powiedziałem.
-Nie ma sprawy!
Przy piwie poczuliśmy się jak kilka lat temu. Snuliśmy nasze plany, co będziemy robić teraz, po tej wojnie.
-Ja wracam do żony i do szkoły. – stwierdziłem.
-Ej, Kemowi. Zostań w wojsku! Jesteś całkiem dobrym wojakiem! – powiedział Trolik.
-Nie. Rodzina mnie za bardzo potrzebuje. Poza tym mam dość wojowania.
-OK. Jak wolisz uczyć dzieciaki… Dla mnie to nudne jak flaki z olejem.
-A dla mnie to pasja. Jak dla Ciebie walka.
-Ja to uwielbiam! Zapach prochu, świst kul! To moja ulubiona muzyka!
Gadaliśmy tak do wieczora. Następnego dnia rozlecieliśmy się, każdy do swojej rodziny, do swoich obowiązków.
I wreszcie z powrotem w domu! Jak długo na to czekałem! Doszedłem do drzwi w wiatrochronie i zadzwoniłem domofonem, tak jak zawsze trzy razy. Po chwili drzwi otworzyły się, a w wejściu do mieszkania czekała moja cudowna żona.
-Cześć kochanie moje! – powiedziałem.
-No cześć. Trochę cię nie było. Chodź no tu!
Trwaliśmy tak w miłosnym uścisku parę ładnych minut. Miałem tyle do opowiadania, że nie wiedziałem, od czego zacząć.
-A gdzie chłopcy?
-W szkole.
-Tak bardzo za tobą tęskniłem..
-A ja za tobą…
To był najcudowniejszy dzień w moim życiu. Dzień, w którym po miesiącach przygotowań i walki wróciłem do moich najbliższych.
Nie miałem już ochoty walczyć. Nie chciałem mieć do czynienia z wojną.
Pora odwiesić mundur na haku. Wracam do normalne rodzinnego życia.
Komandor GenKenobi, Rogue Squadron. Wyłączam się.

The end. Póki co....


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez GenKenobi dnia Czw 18:40, 04 Wrz 2008, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
bziq
Lance Corporal


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

Lol... Jedi Master, musiało Ci się baaaaaaaaaardzo nudzić Razz

Ale podziwiam ludzi z kolorową wyobraźnią Very Happy
Pzdr. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ka_el
Staff Sergeant


Dołączył: 30 Wrz 2007
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ... next door to the Alice. Alice, who the f*** is alice?
Płeć: Mężczyzna

ejj... a gdzie się podziała Alina?:>


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
GenKenobi
Forum Master


Dołączył: 26 Wrz 2007
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nisko City
Płeć: Mężczyzna

Status: MIA. Poza tym poczekaj na kolejne opowiadanie Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez GenKenobi dnia Pon 22:33, 17 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Cloud
Colonel


Dołączył: 22 Wrz 2008
Posty: 556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Janów Lubelski
Płeć: Mężczyzna

Hehehehe... nie mogło się obyc bez kosmitów Razz Ale szczerze przyznaje że naprawde ciekawa i udana historyjka Smile No i mnie wciagnelo ze nawet nie zerkalem kiedy koniec, tylko czytalem jak w hipnozie Razz Dla mnie najlepsiejszy byl Zetrox...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
GenKenobi
Forum Master


Dołączył: 26 Wrz 2007
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nisko City
Płeć: Mężczyzna

No Zetrox jest świetny gość. Mam nadzieję, ze jeszcze z nim zagram.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cloud
Colonel


Dołączył: 22 Wrz 2008
Posty: 556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Janów Lubelski
Płeć: Mężczyzna

Heh... ale tu naprawde mozesz byc z siebie dumny, bo nawet Bziqu co sie WOGÓLE nie odzywał (chybaże cos mu trzeba bylo) Razz a tu nagle Twoja hisotria go zainteresowała i dał znak swojej egzystencji Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
marlenusia
Corporal


Dołączył: 21 Lis 2007
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: siN citY
Płeć: Kobieta

haha no wlasnie gdzie sie podziała Alina ? ;oo


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
GenKenobi
Forum Master


Dołączył: 26 Wrz 2007
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nisko City
Płeć: Mężczyzna

MIA


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Opowiadnie no2
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Odpowiedz do tematu